30.05.2015

Początki likwidacji Art-B

Na efektywniejsze posunięcia w Art B. W tym czasie w działania spółki także gospodarcze ingerowała m.in. prokuratura. Już w pierwszych dniach po pacyfikacji biur Art B zabezpieczyła jej konta bankowe. Wszystkie transakcje odbywały sięą pod czujnym okiem organów ścigania. 
- Dochodziło do paradoksów, że do mnie dzwoniono i pytano co zrobić z towarem, który stoi na granicy i może sią zepsuć. Ode mnie oczekiwano decyzji - mówił w nieoficjalnej rozmowie prowadzący wówczas śledztwo prokurator Kazimierz Radomski. Nie ukrywał, że decyzje takie podejmował. Np. dotyczące transportu wołowiny jadącego za pośrednictwem Art B z Polski na Ukrainę. Tam mięso miało być przerobione na puszki i wyeksportowane (także za pośrednictwem polskiej spółki) do Polski i na zachód. 
- Tą metodą część naszych kontraktów przejęła firma kuzyna pana prokuratora - twierdzi Andrzej Gąsiorowski. 
- Nie było innego wyjścia, musiałem podejmować decyzje gospodarcze, bo inaczej straty w Art B byłyby jeszcze większe - tłumaczył nam prok. Radomski. Jego zdaniem konta spółki musiały być zablokowane z powodu trwających czynności śledczych. Do nich potrzebne były dokumenty spółki, także kontrakty, listy wierzycieli i współpracowników, które dla odmiany utknęły prawdopodobnie w biurkach UOP. Każdy krok nowego kierownictwa Art B był ponadto pilnie kontrolowany przez doraźnie powołany nieformalny komitet składający się z przedstawicieli NBP, BHK, UOP, prokuratury i ministerstwa finansów. - To było konieczne, bo w grę wchodziły kwoty budżetowe - twierdzi ówczesny wiceminister finansów Stefan Kawalec
- To było bezprawne i szkodliwe dla Art B. To był po prostu komitet inkwizycyjny, którego jedynym zadaniem, osiągniętym z resztą było wyeliminowanie firmy z rynku. Zabranie dokumentów spowodowało bezśladowe rozkradanie naszej firmy. - mówi Andrzej Gąsiorowski.

- W sprawie Art B od samego początku były podejmowane decyzje sprzeczne z prawem. Komisja złożona z przedstawicieli rządu i służb specjalnych nie miała żadnego prawnego umocowania. Jedynymi instrumentami jakimi powinny posługiwać się organa państwowe były kodeksy cywilny karny i bankowy oraz procedury uregulowane w kodeksie postępowania karnego, kodeksie postępowania cywilnego i prawie bankowym. Żaden przepis nie przewidywał utworzenia takiego tworu, jak specjalna komisja - mówi mec. Mirosław Brych ówczesny pełnomocnik prezesów Art B. Komitet i prokuratura podejmowały więc decyzje, które chocby w kodeksie handlowym są zastrzeżone dla statutowych władz spółki. 

- Nie miałem swobody działania. Zaproponowałem program, który powodował, że w ciągu 5 lat spółka bez trudu mogła wyjść z finansowych opresji. Spłacić dług i odsetki. Posiadała przecież potężne depozyty w bankach, rozpoczęte kontrakty i przede wszystkim kontakty na całym świecie. Warunkiem było odblokowanie kont spółki i wyciszenie nieprawdopodobnej nagonki jaka została rozpętana przeciwko Art B i umożliwienie jej działania. Co można zrobić kiedy się ma zablokowane konta i nie ma sią dostępu do gotówki na bieżącą działalność spółki, kiedy z firmy nie wychodzą kontrolerzy izby skarbowej, banku, funkcjonriusze UOP. Za błędy właścicieli nie może odpowiadać firma. Po to by nie narazić się na podejrzenia i zapewnić organom państwa kontrolę nad tym co dzieje sią w spółce zaproponowałem by w Radzie Nadzorczej art B zasiedli przedstawiciele NBP i ministerstwa finansów. Ta propozycja została odrzucona. Zadziwiająco szybko spisano na straty 400 mln USD. - mówi Aleksander Gawronik.

fragmenty książki"Kto się boi Art-B" - T.Rudomino i A.Kwiatkowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz