Na efektywniejsze
posunięcia w Art B. W
tym czasie w działania spółki także gospodarcze ingerowała m.in. prokuratura.
Już w pierwszych dniach po pacyfikacji biur Art B zabezpieczyła jej konta
bankowe. Wszystkie transakcje odbywały sięą pod czujnym okiem organów ścigania.
- Dochodziło do paradoksów, że do mnie dzwoniono i pytano co zrobić z towarem,
który stoi na granicy i może sią zepsuć. Ode mnie oczekiwano decyzji - mówił w
nieoficjalnej rozmowie prowadzący wówczas śledztwo prokurator Kazimierz
Radomski. Nie ukrywał, że decyzje takie podejmował. Np. dotyczące transportu
wołowiny jadącego za pośrednictwem Art B z Polski na Ukrainę. Tam mięso miało
być przerobione na puszki i wyeksportowane (także za pośrednictwem polskiej
spółki) do Polski i na zachód.
- Tą metodą część naszych kontraktów przejęła
firma kuzyna pana prokuratora - twierdzi Andrzej Gąsiorowski.
- Nie było innego
wyjścia, musiałem podejmować decyzje gospodarcze, bo inaczej straty w Art B
byłyby jeszcze większe - tłumaczył nam prok. Radomski. Jego zdaniem konta
spółki musiały być zablokowane z powodu trwających czynności śledczych. Do nich
potrzebne były dokumenty spółki, także kontrakty, listy wierzycieli i
współpracowników, które dla odmiany utknęły prawdopodobnie w biurkach UOP.
Każdy krok nowego kierownictwa Art B był ponadto pilnie kontrolowany przez
doraźnie powołany nieformalny komitet składający się z przedstawicieli NBP,
BHK, UOP, prokuratury i ministerstwa finansów. - To było konieczne, bo w grę
wchodziły kwoty budżetowe - twierdzi ówczesny wiceminister finansów Stefan
Kawalec.
- To było bezprawne i szkodliwe dla Art B. To był po prostu komitet
inkwizycyjny, którego jedynym zadaniem, osiągniętym z resztą było
wyeliminowanie firmy z rynku. Zabranie dokumentów spowodowało bezśladowe
rozkradanie naszej firmy. - mówi Andrzej Gąsiorowski.
- W sprawie Art B
od samego początku były podejmowane decyzje sprzeczne z prawem. Komisja złożona
z przedstawicieli rządu i służb specjalnych nie miała żadnego prawnego
umocowania. Jedynymi instrumentami jakimi powinny posługiwać się organa
państwowe były kodeksy cywilny karny i bankowy oraz procedury uregulowane w
kodeksie postępowania karnego, kodeksie postępowania cywilnego i prawie
bankowym. Żaden przepis nie przewidywał utworzenia takiego tworu, jak specjalna
komisja - mówi mec. Mirosław Brych ówczesny pełnomocnik prezesów Art B. Komitet
i prokuratura podejmowały więc decyzje, które chocby w kodeksie handlowym są
zastrzeżone dla statutowych władz spółki.
- Nie miałem
swobody działania. Zaproponowałem program, który powodował, że w ciągu 5 lat
spółka bez trudu mogła wyjść z finansowych opresji. Spłacić dług i odsetki.
Posiadała przecież potężne depozyty w bankach, rozpoczęte kontrakty i przede
wszystkim kontakty na całym świecie. Warunkiem było odblokowanie kont spółki i
wyciszenie nieprawdopodobnej nagonki jaka została rozpętana przeciwko Art B i
umożliwienie jej działania. Co można zrobić kiedy się ma zablokowane konta i
nie ma sią dostępu do gotówki na bieżącą działalność spółki, kiedy z firmy nie
wychodzą kontrolerzy izby skarbowej, banku, funkcjonriusze UOP. Za błędy
właścicieli nie może odpowiadać firma. Po to by nie narazić się na podejrzenia
i zapewnić organom państwa kontrolę nad tym co dzieje sią w spółce
zaproponowałem by w Radzie Nadzorczej art B zasiedli przedstawiciele NBP i
ministerstwa finansów. Ta propozycja została odrzucona. Zadziwiająco szybko
spisano na straty 400 mln USD. - mówi Aleksander Gawronik.
fragmenty książki"Kto się boi Art-B" - T.Rudomino i A.Kwiatkowskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz